wtorek, 3 lutego 2015

2. Moi przyjaciele wmawiają mi rzecz niemożliwą

 
W nocy obudziły mnie czyjeś szepty. Wyciągnęłam się i przetarłam oczy rozglądając się dookoła. Było ciemno jak... No wiecie gdzie. Jednakowoż moją uwagę przykuły dwa puste śpiwory Perc'ego i Annabeth. Zaniepokoił mnie ten fakt. Wymacałam w ciemnościach łuk z kołczanem i cicho wyszłam z namiotu. Przy kłodach ich nie było, ale zauważyłam coś innego. Szept, który mnie obudził, dochodził zza namiotu. Były to bez wątpienia głosy Percy'ego i Ann. O co chodzi, pomyślałam. Cicho podkradłam się do nich utrzymując się w cieniu drzew. Nie, żebym im nie ufała, ale w tym momencie było to dla mnie bardzo dziwne. Kiedy ich zobaczyłam prawie upadłam na ziemię z wrażenia. Moja dwójka najlepszych przyjaciół rozmawiała... Przez jakąś cholerną tęczową mgiełkę z... No właśnie... Z CENTAUREM! Gadali z facetem o końskim, białym zadzie God Damit! A oni się zachowywali, jakby z takimi mitycznymi stworzeniami sobie gadali codziennie kurcze blade! Jak już się uspokoiłam zaczęłam przysłuchiwać się o czym rozmawiają.
-...i dlatego zwracamy się do ciebie Chejronie- mówiła Annabeth.
- Jeśli to, co mówicie dzieci, jest prawdą...-zaczął centaur, ale po chwili urwał. -Nie, to nie może być prawda, dobrze o tym wiecie...
- Ale Chejronie... Czy tak nie było również w moim przypadku? Ja też nie powinienem się urodzić, ale jednak tu jestem jako pierwszy syn Posejdona... Z Dianą jest przecież podobnie, nieprawdaż? Wszystkie znaki na to wskazują...-jąkał się Percy. Poczułam się tak, jakby ogromny kamień zagnieździł się w moim sercu. O co tu chodzi? O czym oni mówią? Jakie znaki na mnie wskazują? Do jakiejś sekty chcą mnie włączyć? Z centaurem na czele? I jaki kurna syn Posejdona?! Aaaa! Za dużo pytań, jak na mój biedny mózg do cholery!
- Percy, chłopcze, jeśli to co mówisz i insynuujesz jest prawdą... - powtórzył się Chejron. - To sytuacja jest znacznie gorsza niż kiedyś w twoim przypadku, oboje chyba z tego sobie zdajecie sprawę dzieci.
- Wiemy-odparła Annabeth. - Dlatego tak się martwimy. A ona jest jeszcze niedoświadczona, nie możemy jej od razu wysłać na misję. Przynajmniej tydzień by musiała spędzić w Obozie...
Jakim kurna obozie? O czym ja kurna nie wiem? CZEGO o nich nie wiem? Co takiego przeskrobał Percy,a  co takiego zarzucają mi? Przecież już go przeprosiłam za to wylanie wody i uderzenie gałęzią w brzuch!
-Ma czas do letniego przesilenia, tak samo jak wy w jej wieku. A poza tym ona sama zdecyduje o przyjęciu na siebie misji, bez różnicy, czy spędzi na Obozie tydzień czy parę godzin. To nie od was jej wybór zależy. Nie rób min Percy-dodał centaur, a chłopak opuścił głowę. -Idźcie spać, dzieci-powiedział i on, a wraz z nim mgiełka zniknęli. Przestraszona pobiegłam do namiotu, tak żeby mnie nie usłyszeli i wczołgałam się do śpiworu. Co mam zrobić? Przyznać się, że słyszałam o czym mówili czy może ugryźć się w język? Zdecydowałam, że im powiem o tym co słyszałam. Trudno, muszą jakoś przeżyć to, że zdarza mi się podsłuchiwać ludzi.  Tak więc, kiedy tylko usłyszałam, że moi przyjaciele weszli do namiotu od razu naskoczyłam na nich z pytaniami.
-Jaki czas? Jaki obóz? O co wam kurna chodzi?! I skąd wy znacie centaura do jasnej cholery?!
Przystanęli i popatrzyli się na siebie, chyba się zastanawiając ile podsłuchałam. Usiedli naprzeciw mnie.
- Bo widzisz Diano... Na świecie nadal żyją bogowie i boginie i robią sobie dzieci z śmiertelnikami. I ty jesteś właśnie takim dzieckiem, tak jak ja i Percy –zaczęła Ann, uważnie obserwując moją reakcję. Gdyby nie to, że przed chwilą widziałam, jak gadała z mitologicznym stworzeniem wyśmiałabym ją. Dobrze wiedziałam, że takie coś jest niemożliwe, ale jakiś szósty zmysł mi podpowiadał ,że dziewczyna nie kłamie. Skinęłam głową, aby mówiła dalej. – Będąc herosem, przyciągasz potwory. Musisz nauczyć się walczyć, aby im podołać. Jest jedno miejsce na Ziemi, gdzie możesz się tego nauczyć i w dodatku jest ono bezpieczne. Obóz Herosów. Nauczą cię walki z potworami, sztuki przetrwania, no i dowiesz się kto jest twoim boskim rodzicem-zakończyła Annabeth. Dotknęłam palcami szyi, jak zawsze, gdy się zastanawiałam.
- Skoro jesteście herosami… To jacy bogowie są waszymi rodzicami?- zapytałam w końcu.
- Moim jest Posejdon, a Annabeth Atena-odparł Percy.
- Czy oni się czasem nie nienawidzili?
- To, że się nie lubią, nie oznacza ,że my nie możemy być razem – odpowiedział chłopak, obejmując Ann. Skinęłam powoli głową.
- W takim razie, możemy jechać na ten Obóz choćby teraz – powiedziałam, szczerząc do nich zęby. Roześmiali się i zaczęliśmy się pakować. Kiedy już to zrobiliśmy i mieliśmy już ruszać z polanki, usłyszeliśmy skrzek i piskliwy śmiech.
- O nie... Zaczyna się -powiedziała Annabeth, wyjmując sztylet.
***

Jo! Jak tam, co tam?? XD Jak Wam się podobało? Dedyk dla Tini ^^
Sonia

7 komentarzy:

  1. świetne, czekam na dalszy ciąg :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne i już się nie mogę doczekać, co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeah! Dedyk dla mnie! Tak jesteś herosełem Diana! Co się dziwisz Chejronie! Dajesz następny rozdział! Wykrzykniki motzno!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hue, hue xd
    Charakterek ma po ciotce :p
    Kocham twój blog xd
    Jest zajebisty! Xd
    No dobra 3 czeka ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Diana taka wkurzona.
    Wszystko takie mistyczne.
    Zaraz ich coś zje.
    Wow wow.
    Super super.
    Czekamy na rozdział.
    No i typowo:
    Weny etc.
    May

    OdpowiedzUsuń
  7. Te słowa typu cholera albo kurna :')
    Cały rozdział fajny :)))
    Ode mnie taka rada: więcej opisów :)
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń