piątek, 6 lutego 2015

3. Elizabeth staje w plomieniach

 
Kiedy tylko Annabeth chwyciła sztylet, ja zarzuciłam sobie na plecy kołczan, a na łuk, który trzymałam w ręku założyłam strzałę. Percy wyczarował sobie jakimś cudem miecz z długopisu... Magia, po prostu magia. Czekaliśmy, chociaż nie wiem na co, ale czuć było w powietrzu napięcie. Wtedy coś poruszyło się między drzewami. Napięłam łuk, celując w tamtą stronę.
- Wyjdźcie!- krzyknęłam w ich stronę. Byłam zaskoczona gdy cienie się poruszyły i weszły w zasięg naszego wzroku. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam Elizabeth i jej trzy koleżaneczki. Moja pierwsza myśl? No chyba jednak nie! Myślałam, że zaraz padnę na ziemię i zacznę się zwijać ze śmiechu, ale wtedy one zaczęły się zmieniać. Ich włosy stały się ogniem, oczy zaczęły lśnić rubinową czerwienią. Nie miały już normalnych nóg, tylko jedna była zrobiona z metalu, a druga była ośla. Serio, miały kopyta i szarą sierść! Kiedy się do nas szyderczo uśmiechnęły zauważyłam, że ich zęby zmieniły się w wampirze kły. Cofnęłam się.
- Empuzy- jęknęła Ann. Percy wpatrywał się w Elizabeth, jakby ją pierwszy raz w życiu zobaczył. Aż się zaczęłam zastanawiać, czy nie lubi dziewczyn z ogniem zamiast włosów i zaraz mi tu rzuci Annabeth. Jednak on powiedział tylko:
- Kelli...
- Percy -odparła dawna Elizabeth.
- Diana, Annabeth. Skoro się teraz wszyscy znamy możecie mi powiedzieć co tu się odpiernicza?- zapytałam sfrustrowana. Wszyscy się na mnie spojrzeli z zaskoczeniem w oczach. Wzruszyłam ramionami i nawet nie celując, wypuściłam strzałę z cięciwy, która przeszyła empuzę stojącą najbliżej mnie. Trafiona spojrzała na mnie rozwścieczona, wyciągając w moim kierunku ręce, ale zanim zdążyła mi cokolwiek zrobić, zmieniła się w piasek. Jej koleżanka rzuciła się na mnie, lecz pomiędzy nas wskoczyła Ann, przeszywając ją swoim sztyletem. Ta również posypała się. Kelli/Elizabeth zdawała się tego nie zauważać, bo sama rzuciła się na biednego Percy'ego. Annabeth pobiegła mu pomóc, bo wyglądało to na prawdę źle, a ja wypatrywałam ostatniej empuzy. Po chwili poczułam silny ból i usłyszałam rozdzierający krzyk. Minęło parę sekund, nim się zorientowałam, że to ja krzyczę. Po tym z jakiego miejsca nastąpił atak wywnioskowałam, że empuza stoi za mną. Przykucnęłam i podcięłam ją nogą. Kiedy usłyszałam łupot ciała o ziemię, odwróciłam się i wbiłam w nią swoją strzałę. Ona również zmieniła się w piasek, a syk po drugiej stronie upewnił mnie, że Percy i Ann rozprawili się z Kelli. Podbiegli do mnie z wyrazem przerażenia na twarzy. Podążyłam za ich wzrokiem i zobaczyłam moją ranę w lewej ręce. Wyglądało to dosyć ohydnie. Empuza wyrwała mi kawałek przedramienia, widziałam skrawek mojej kości. Zrobiło mi się niedobrze. Percy pomógł mi usiąść i zaczął mnie uspokajać, a jego dziewczyna grzebała w swoim plecaku. Wreszcie dała mi jakąś butelkę.
- Wypij to. Do dna-nakazała. Ani myślałam się z nią sprzeczać i zaczęłam pić. Byłam szalenie zaskoczona smakiem napoju, bo smakował miętowymi cukierkami w czekoladzie. Kiedy już opróżniłam butelkę wykrzyknęłam:
-Co to jest?! Jest przepyszne!
- To nektar. Świetny lek na wszelakie rany bitewne, polecam -powiedział Percy, szczerząc do mnie zęby. Pełna niedowierzania spojrzałam na swoje lewe przedramię. Po wielkiej wyrwie nie było śladu, została tylko malutka blizna. Wpatrywałam się w to z rozdziawioną gębą. Wstaliśmy, wzięliśmy plecaki i, w przypadku Percy'ego, namiot i poszliśmy na skraj lasu. Ku mojemu zdziwieniu właśnie nadjechał autobus. Ann uznała, że do warto do niego wsiąść. Według niej jechał na Long Island. Zrobiliśmy tak jak powiedziała. Zajęliśmy "trójkę" na samym tyle. Oparłam głowę o zagłówek, gdy Ann oglądała moje strzały, wystające mi z plecaka. Byłam zaskoczona, że nikt w autobusie nie zwrócił na nie uwagi.
- Skąd je wzięłaś?- zapytała.
- No ze stołu z bronią-odparłam. - Czemu pytasz?
- Bo rozniosły te empuzy w piasek, a to może zrobić tylko grot z niebiańskiego spiżu, którego nie mają śmiertelnicy- odpowiedział za Ann Percy. Wzruszyłam ramionami, ale potem się nad tym zastanawiałam. Ktoś musiał wiedzieć, że coś nas napadnie i wiedział, że ja wezmę łuk... Podejrzane.
- Diana, idź lepiej spać-powiedział Percy. Wywróciłam oczami, ale w duchu się z nim zgodziłam. Byłam zmęczona.
- Dobrze, tato-mruknęłam. Nie widziałam, jego reakcji, bo już zamknęłam oczy i natychmiast zasnęłam.
***

Sul,sul! Taaa, to znów ja XD Mam nadzieję,że notka przypadła do gustu ^^ Dedyk dla Tini
Sonia

8 komentarzy:

  1. Świetne. Zarąbiste. Kiedy następny rozdział????? Moja chcieć WIĘCEJ!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Dodałaś! Ja chce już obóz! Yay! Wykrzykniki! I dedyk! Wiesz jak ja cię lubie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow xd woow xd
    Wykapana Artemida :p.xd (wiem, mówiłam to).xd
    To jest zarąbisty rozdział ^-^ Zapraszam na mojego percabeth-story.blog.pl ;)
    Czekam na next *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj następny rozdział! I to już!

    OdpowiedzUsuń
  5. ROZDZIAŁ.
    TERAZ.
    TO JEST ROZKAZ.
    JAKIŚ PROBLEM? XD
    + jedna drobna uwaga:
    'Ann uznała, że do warto do niego wsiąść.'
    Dałaś dwa razy 'do', ale to mało istotne ;)
    Powodzenia w pisaniu.
    Weny etc.
    May

    OdpowiedzUsuń
  6. ROZDZIAŁ.
    TERAZ.
    TO JEST ROZKAZ.
    JAKIŚ PROBLEM? XD
    + jedna drobna uwaga:
    'Ann uznała, że do warto do niego wsiąść.'
    Dałaś dwa razy 'do', ale to mało istotne ;)
    Powodzenia w pisaniu.
    Weny etc.
    May

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny :D
    Ja chcę już wiedzieć co będzie na obozie XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział! Chcę więcej!
    Przy okazji zapraszam na mój blog:
    http://jasnosc-ksiazek.blogspot.com/ :)))

    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń